Witajcie ludziska.
Udało mi się mamę na mówić na Karpatkę. Właśnie bedzie się piekła dolna część. Chodzi za mną te ciacho
od jakiegoś czasu. I dla tego postanowiłem ją upiec.
Było parę śmiesznych sytuacji, np. biorę chleb, dokładniej mówiąc dwie kromki. A o chwili okazuje się,
że są posmarowane masłem i posmarowaną stroną do siebie. Mój kolega na to, trafiło ci się jak ślepej
kórze. A ja no jak ślepej kórze ziarno. xd.
Nie wiem czy jeszcze tu kto zaglonda, bo komentarzy brak. Jeśli ktoś czyta do opowiadanie niech się wypowie
co do części cztery. Myślę, że jest taka płaska. Coś w niej jest nie tak. Jakaś za prosta ta rozmowa.
Wypowiedzcie się proszę.
A i mam pomysł na następne, ale nie bezpośrednią kontynułację. Jednak najpierw to trzeba zamknąć. xd
pozdrawiam.
M
to jest dobre i nie wydaje mi sie płaskie, po prostu skoro z ameryki to mógł ten djalog taki być, pisz
to dalej, bo ciekawym jest.